Kolejne spektakle Festiwalu Prapremier dokonują rozliczeń- tym razem z narodowymi mitami i teraźniejszością wojny w Czeczeni. We wstrząsających "Osaczonych" aktorzy nie udają zadawanych ciosów, tylko
biją się naprawdę. (...)
Teatr im. Stefana Jaracza z Łodzi sięgnął po temat tabu- toczoną przez Rosjan wojnę. Dramaturg Władimir Zujew napisał sztukę na bazie własnych doświadczeń. W "Osaczonych" odważnie pokazał pokolenie zniszczonych działaniami w Czeczenii.
Tych samych młodych ludzi, którzy mają być przyszłością jego narodu.
Do obskurnego pokoiku młodego Rosjanina Łarika wpada pijany kumpel- Wesoły. "Chwytasz!? Kolesie wrócili żywi! Stamtąd! To jak tu się nie nastukać?"- mówi. Ale Łarik nie bardzo rozumie- chore serce sprawiło, że nie walczył na wojnie. Wesoły nie może
znieść tej niesprawiedliwości. Sięgają po butelkę spirytusu. Każdy kolejny kieliszek przynosi bolesne wspomnienia Wesołego. Wychodzi z niego psychopata. Ten człowiek nie mysli. Wojna wpoiła w niego inny sposób na przeżycie- instynkt zamiast rozumu.
W kieszeni nosi granat. To jego amulet na szczęście, na jego życie i czyjąś śmierć. Przywołuje obrazy wojny, którą przeżył jako jedyny z plutonu. Z tekstu dramatu bije groza. Wspomnienia Wesołego są tak silne, że stają się rzeczywistością. Potrzebuje ich,
musi je przeżyć jeszcze raz, a jednocześnie pozwala, by go po raz kolejny przerażały. Wraz z Łarikiem w pijacko-narkotycznym zwidzie serwują sobie ból i strach. Wesoły nie może pogodzić się z koszmarem wojny. Strach udziela się publiczności. Gdy pojawia się
projekcja Jima- kumpla, który zginął na wojnie- po plecach przechodzą ciarki. Ziemia z jego grobu rozsypuje się po scenie. Jej zapach wypełnia pomieszczenie. Wesoły jak w amoku próbuje wskrzesic chłopaka. Dobromir Dymecki jako Jim udaje dmuchaną lalkę, w którą
Wesoły wpuszcza powietrze. W niezwykle przejmujący sposób chłopak dzieli się z nim swoim życiem. Spragniony jest kontaktu z kolegą z wojska. Jim przeżył to, co on, więc będzie go najlepiej rozumiał. Wesoły żyje, ale wojna zabiła w nim człowieka. Na scenie spotykają się
żywe trupy.
Młodzi aktorzy pokazują psychologiczny teatr. Grają drastycznie. Nie udają zadawanych ciosów. Biją się naprawdę, szarpią, ciągną po ziemi swoje ciała, podtapiają w misce wody. Ich ślina i pot zmieszane z ziemią i wodą tworzą prawdziwe błoto ich wojny. Dosłownie dotyka ono
publiczności- rozbryzguje się na spodniach widzów z pierwszych rzędów i trafia do serc. "Osaczeni" to aktorski popis. Kamil Maćkowiak jako Wesoły to nieokiełznane zwierzę, które wzbudza litość. Łarik (w tej roli Sambor Czarnota) przeraża swoim strachem i łagodnością jednocześnie.
Oszczędna scenografia i niepowtarzalna muzyka Rafała Kowalczyka dopełniają wrażenia. Fizyczny wysiłek aktorów opłacił się. Sceniczny brud, choć nie daje nadziei- oczyszcza. (...)
*Gazeta Wyborcza Bydgoszcz, 3 października 2007