"Made in China"

Młodzi gangsterzy bywają bezwzględni i brutalni, lecz w swych ambicjach i kompleksach, w stylu zachowań i sposobie mówienia są dziecinni jak autorzy napisów na drzwiach toalety. Dlatego sztuka momentami staje się groteskowa, zmuszająca widza do zastanowienia nad zamierzeniem realizatorów: czy to brutalizm serio, czy parodia? (...)
Aktorzy występujący w przedstawieniu zostali postawieni w bardzo trudnej sytuacji. Muszą przez półtorej godziny przeklinać, udawać bójki i walczyć o jako taką wiarygodność. Najlepiej wychodzą im ustawiane bijatyki, z wiarygodnością (także przeklinania) jest gorzej. Przede wszystkim aktorzy mają zbyt inteligentne twarze grzecznych chłopców, a Kamil Maćkowiak to przecież urodzony amant, którego nikt na ulicy nie wziąłby za gangstera. A jednak to on jest na scenie najlepszy, być może dlatego, że gra łobuza wychodzącego z roli. (...)

Reymont.pl


(...) Spektakl pokazuje też jak łatwo wybrać sobie życiowego idola i jak jeszcze szybciej okazuje się, że wybór ten może mieć tragiczne skutki. (...)
Każdy z bohaterów "Made in China" jest inny. Typem najbardziej wrażliwym wydaje się być Hughy, dla którego śmierć matki staje się kroplą, która przelewa czarę powodującą, że dalej nie jest już w stanie żyć w świecie wypełnionym przemocą. Co prawda Maćkowiak trochę przesadził ze skłonnością swego bohatera do łez, ale z drugiej strony dzięki tej grze w dość przekonujący sposób udaje mu się przekazać przemianę tego "złego" w trochę "lepszego". (...)

Krzysztof Karbowiak, "Trybuna"


Reżyser jest w formie: sprawnie pokazuje przesunięcia napięć między trzema młodocianymi gangsterami. Świetnie rozgrywa sceny przemocy. Chowa ciosy w półmroku albo za dekoracją Jana Kozikowskiego (...) bo scenograf też jest w formie.
I aktorzy są w formie. Świetny jest Kamil Maćkowiak- znerwicowany bandzior Hughie podskakujący na każdą wibrację pagera w kieszeni. Bo sygnał może wysłać oddział intensywnej terapii, do którego po wypadku trafiła jego matka. (...)

Leszek Karczewski, "Gazeta Wyborcza"