"Kiedyś tańczyłem w balecie"

Rozmowa z aktorem Kamilem Maćkowiakiem, którego obecnie możemy oglądać jako Kosmę w serialu "Oficerowie".

Piotr K. Piotrowski: Pańska postać w "Oficerach" jest kontynuacją roli z "Oficera"?
Kamil Maćkowiak: Nie, gram nową postać, która dopiero pojawia się w filmie.

To ja mam nieco inną wiedzę na ten temat...
Domyślam się, z czego wynika- w pierwszej serii zagrałem epizod, a ponieważ był tak niewielki, że raczej nie zapadł widzom w pamięć, obsadzono mnie w drugiej serii w większej roli.

Kogo tym razem Pan gra?
Nie mogę tego zdradzać. To bardzo tajemnicza postać. Na pewno nie jest tym, za kogo się podaje. A kim naprawdę jest- widzowie dowiedzą się dopiero po obejrzeniu ponad połowy odcinków serialu. Oficjalnie Kosma studiuje dyrygenturę, jest młodym chłopakiem, który na początku tej historii zostaje partnerem głównej bohaterki, granej przez Kasię Cynkę.

Pewnie może Pan powiedzieć ze swojego doświadczenia, dlaczego aktorzy zakochują się w swoich filmowych partnerkach?
Partnerzy w pracy często zakochują się w sobie. Niezależnie od tego, czy jest to aktorstwo, czy praca w biurze. Przypuszczam, że wynika to z dłuższego przebywania ze sobą, przeżywania tych samych emocji, wspólnych spraw. Myślę, że to nie jest zależne od zawodu, choć na pewno aktorstwo sprzyja zbliżeniu partnerów z planu. Ale są to rozważania czysto hipotetyczne.

Tylko hipotetyczne? Nie ma Pan podobnych doświadczeń?
O swoich prywatnych doświadczeniach wolę nie rozmawiać. Nie mam upoważnienia drugiej strony, żeby o tym mówić.

Nie żałuje Pan przerwanej kariery baletowej?
Nie, bo to była moja decyzja, którą podejmowałem bardzo świadomie, będąc już nastolatkiem. Skończyłem szkołę baletową z wyróżnieniem, dostałem propozycję pracy z kilku prestiżowych zespołów baletowych. Ale jeszcze przed ukończeniem szkoły wiedziałem, że nie chcę tego kontynuować. Dlatego nie ma we mnie poczucia żalu czy straty. Tym bardziej, że zdobyte umiejętności na scenie.

Za sprawą roli Mikołaja w "Pensjonacie Pod Różą" poznała Pana szeroka publiczność. Nie żałuje Pan, że ten całkiem niezły serial dobiegł końca?
Uważam, że to się skończyło w bardzo dobrym momencie. Kiedyś myślałem, że w moim zawodowym życiu nigdy nie będzie czegoś takiego jak wieloodcinkowy serial. Jednak zdarzyły się trzy lata z "Pensjonatem". Dużo się tam nauczyłem. To było pierwsze moje ważne doświadczenie pracy z kamerą.


*Dziennik Zachodni, 17 października 2006