"Rzucił balet z miłości do aktorstwa"

Trenował balet od dziecka. Tej pasji Kamil Maćkowiak poświęcił 10 lat życia. Jednak to aktorstwo daje mu dziś największą satysfakcję. I wcale nie boi się nowych wyzwań.

Pozycja prokuratora Jacka Dumicza, którego gra Pan w serialu "Kryminalni", wciąż rośnie. Pańska popularność także...
Popularność jest dla mnie efektem ubocznym, nie celem. Nie zabiegam o nią, nie tworzę wokół siebie zamieszania. Oddzielam to, co zawodowe, od tego, co prywatne. W "Kryminalnych" gram, ponieważ sam lubię ten serial. Jest bardzo dynamiczny i intrygujący.

Siada Pan w soboty przed telewizorem i ogląda każdy odcinek?
Jeśli nie pracuję w teatrze i mam czas, to pewnie, że tak!

Czy jest Pan bezkompromisowy jak Pana bohater Jacek Dumicz?
Bywam bezkompromisowy w ocenach. Może mniej, niż kiedyś, ale jednak.

Obowiązkowy?
Zawsze byłem prymusem (śmiech) i to jest najgorsze, bo mi się po prostu zawsze udawało przypadkiem. Miałem poczucie, że nie zasługuję na świadectwo z paskiem.

Nie wierzę. Pilny i wymagający?
Stawiam poprzeczkę zawsze wyżej od punktu, w którym jestem.

Waleczny?
Nie, mam opinię dezertera. Nie znoszę np. castingów, bo presja udowodnienia w ciągu 3 minut, czy ma się talent, źle na mnie wpływa.

Nieśmiały?
O, tak. Robię pierwsze wrażenie jako pewny siebie, ale jest wręcz przeciwnie.

Zagrał pan ostatnio jedną z głównych ról w "Korowodzie" Jerzego Stuhra. To Pana debiut kinowy?
Tak i jestem bardzo zadowolony, że u tak wspaniałego reżysera. Przez to ten debiut jest bardziej znaczący.

Jaki jest filmowy Bartek?
To młody student, który dorabia na życie w nietypowy sposób. Mówiąc ogólnie, jest nieco na bakier z moralnością. Myślę, że w pewnym sensie jest symbolem naszego pokolenia, któremu granice między dobrem a złem trochę się jednak zatarły.

Dobrze się Pan czuł w takiej roli?
To było dla mnie wyzwanie, ale i tak największe dostaję na deskach teatru, ponieważ jestem przede wszystkim aktorem teatralnym.

Ma Pan czas na pracę w teatrze?
Zaprzestanę, jak umrę! Najlepiej na scenie.

Teatr to największa pasja?
Tak, ale to trudny związek. Cięzko pracuję, gram bardzo skomplikowane role już od II roku studiów. Jest ich kilkanaście, zrobiłem monodram o mistrzu baletu, Wacławie Niżyńskim. Zdarzają się chwile, kiedy takim graniem takimi ekstremalnymi emocjami jestem zmęczony.

Dyplom ukończenia szkoły baletowej pomaga Panu w pracy?
Do sztuki o Niżyńskim stworzyłem scenariusz i choreografię. Punktem wyjścia były genialne "Dzienniki" tancerza. Pisał je podczas pogłębiającej się psychozy.

Dlaczego już Pan nie tańczy w balecie?
Moją pasją jest aktorstwo. I tak na razie zostanie.


Rozm.:AT


*Kurier Tv, nr 46, 12 listopada 2007